Doktor Bodnar zrobił kawał dobrej roboty, to nie podlega dyskusji. Ratował życie w sytuacji jego bezpośredniego zagrożenia, biorąc za to całą odpowiedzialność. Lekarz z powołania. 
Ale... Amantadyna to lek stosowany w chorobie Parkinsona, stwardnieniu rozsianym, kiedyś w leczeniu grypy typu A (tzw. ptasia grypa). Przy braku odpowiednich badań te ponad 3 tysiące pacjentów leczonych przez dra Bodnara to także króliczki doświadczalne. Amantadyna ma szereg działań niepożądanych, wchodzi w interakcje z innymi lekami. Doktor miał tę świadomość, jednak podjął ryzyko. Przewaga korzyści nad stratą. To ogromnie obciążające dla lekarza. Chwała mu. 
Natomiast badania są potrzebne dla bezpieczeństwa tych, którzy uważają, że amantadyna to taki fajny cukierek, leczą się sami, a potem będzie wrzask, jak poważnie zaszkodzi, zamiast pomóc. 
Bo tak to w Polsce bywa

W sumie to ciekawe zaszczepić się na własną prośbę, stać w kolejce za tym dobrodziejstwem a potem czytać o wynikach sekcji zwłok człowieka zaszczepionego czy zgonach w Anglii. Ja wolę jednak kawę dla podniesienia sobie ciśnienia.

Taki post, na który chciałoby się odpowiedzieć. Ale ... odbiera mowę. Darmowe króliczki są w cenie. Amantadyna stała się niedostępna w aptekach. Podobno lekarze wykorzystują ja na potrzeby własne i swoich. Na własną odpowiedzialność. Bo badania kliniczne w trakcie. Szczepionka na odpowiedzialność pacjenta. Ale może to następna teoria spiskowa.